* oczami Ivy *
Poderwałam głowę.
Patrzyły na mnie piękne zielone oczy. Te same jak ze snu…
- Harry ? – szepnęłam i przełknęłam ślinę.
Chłopak chciał coś
powiedzieć ale jakby słowa uwięzły mu w gardle. Przyglądał mi się z
zainteresowaniem i czekał na to co powiem.
Jednak ja sparaliżowana wcześniejszym snem, który wycisnął na mnie jakiś
rodzaj piętna nie potrafiłam wypowiedzieć choćby jednego słowa. Nawet
oddychanie sprawiało mi trudność. Ten sen wydawał się taki realny.
Nagle Harry szybkim ruchem
przysunął się do mnie i pocałował mnie w usta. Dobrze że siedziałam, bo gdyby
nie to pewnie leżałabym już na ziemi. Moje nogi były miękkie, a po ciele sunęło
mi mnóstwo pajączków. Przysunęłam się do niego, a on obijał mnie w tali. Muskał
mnie delikatnie swoimi wargami, jednak z pewnym momencie przestał i spojrzał mi
w oczy z troską.
- Naprawdę się bałem…
- Wiem. – szepnęłam zachrypniętym
głosem.
Coś mi strzeliło do głowy, bo
wyplątałam się z jego uścisku i wysiadłam z samochodu. Łapczywie nabrałam
świeżego powietrza w płuca i uśmiechnęłam się sama do siebie. Jakaś część mnie
właśnie na nowo odżyła i to było uczucie za którym czekałam od miesięcy.
Zielonooki wysiadł z samochodu trochę zagubiony. Nie wiedział czy ma iść w stronę szpitala czy podejść do mnie.
- Harry ? – spytałam niepewnie.
Chłopak uniósł swe zielone oczy i
spojrzał na mnie przenikliwie. Wiatr właśnie zawiał i sprawił że niektóre
kosmyki jego włosów opadły na twarz.
- Pójdziesz ze mną na kolację ? –
spytałam i uśmiechnęłam się głupkowato.
Usta Stylesa rozciągnęły się w
szerokim uśmiechu.
- Czy to zaproszenie na randkę ?
- No nie wiem może. –
powiedziałam i wprawiłam w ruch moje brwi. – To co ?
- Oczywiście.
- No to dzisiaj o 20.30 w Nandos.
- Pasuje.
Uśmiechnięci ruszyliśmy do
przodu. Przy recepcji dowiedzieliśmy się co z Niallem i Sophie. Niall był na
Sali operacyjnej, a Sophie leżała pod 13 i była badana przez lekarzy. Oboje na
jakiś czas mieli zostać w szpitalu. Nasze humory się pogorszyły, kiedy wyszedł
lekarz z Sali operacyjnej i powiedział że z chłopakiem jest coraz gorzej i mamy
przygotować się na najgorsze.
Harry opadł na ziemie i złapał
się za głowę. Do moich oczu napłynęły łzy. Szybko wyminęłam lekarza i weszłam
do Sali operacyjnej.
Niall był przytomny, jednak jego
spojrzenie wydawało się nieobecne. Blady, z podpuchniętymi oczami i zapadłymi policzkami, patrzył bez wyrazu w
ścianę. Podeszłam do niego i uklękłam przy łóżku przypatrując się jego mizernej
postaci.
- Niall – szepnęłam załamującym
się głosem.
- Jest coraz zimniej mamo. –
powiedział Niall wolno.
Z moich oczu wytrysnęły łzy i
szybko spływały po moich policzkach.
- Niall… To ja Ivy.
Jego oczy wolno zaczęły opadać.
Przerażona poderwałam się i stanęłam tak żeby widział moją twarz.
- Niall… Walcz proszę cię. Nie
możesz odejść. – krztusząc się łzami darłam się na Irlandczyka – Poradzisz
sobie. Dalej otwieraj oczy, Niall proszę cię.
Te ostatnie słowa wypowiedziane
były błagająco. Nagle usłyszałam że maszyna przy jego łóżku zaczęła dziwnie
piszczeć. Spojrzałam na nią przerażona, i zobaczyłam to czego bałam się
najbardziej. Na monitorze pokazały się proste kreski. Odwróciłam się z powrotem
do chłopaka.
- Nie nie nie … - szeptałam.
Ktoś mnie złapał w tali i
próbował odciągnąć od Nialla. Piszczałam i szarpałam się jak opętana, jednak to
nic nie dało. Lekarz wyprowadził mnie na korytarz i posadził na krześle.
Zagroził że jeśli się nie uspokoję da mi zastrzyk. Po moich policzkach
strumieniami płynęły łzy. Nagle z Sali wybiegła pielęgniarka.
- Chłopak żyje, potrzebujemy cię.
– wskazała na mnie palcem i szarpnęła mnie za rękę.
Szybko ruszyłam w stronę jego
łózka i opadłam przy jego boku.
- Boże, Niall ty żyjesz !
Chłopak niczego nie powiedział ,
nawet na mnie nie spojrzał.
- Niall ? – powiedziałam wolno z
przerażeniem.
- Ivy… - wyszeptał słabo. –
Dziękuje.
Po czym jego oczy zamknęły się.
Przeraziłam się na nowo.
- Spokojnie zasnął, jest
wyczerpany. Musimy poprosić cię o opuszczenie Sali. Z twoją przyjaciółką
wszystko jest dobrze, doznała tylko małego szoku.
Uścisnęłam z wdzięcznością
pielęgniarkę i ruszyłam do wyjścia. Nigdzie nie widziałam Harrego. Założyłam że
pewnie siedzi gdzieś w łazience, dlatego ruszyłam w stronę północnego
skrzydła. Jak się okazało nie myliłam się.
Harry siedział oparty plecami o ścianę ze spuszczoną głową.
- Harry ?
- Wynoś się stąd. – warknął . –
Wnoś się z mojego życia ! Nie chce cię znać.
- Harry…. Niall… – zaczęłam
załamującym się głosem.
Jednak przerwałam kiedy o mój
policzek uderzyła ręka Harrego.
- Powiedziałem wynoś się stąd !
Przystawiłam lewą rękę do
policzka i spojrzałam na Harrego z przerażeniem. Wybiegłam tak szybko jak tylko
zdołałam.
Biegłam przed siebie nie zważając
na innych ludzi. W końcu wypadłam na ulicę. Zachłysnęłam się świeżym powietrzem
i pozwoliłam łzą płynąć. Wyciągnęłam z kieszeni telefon i zadzwoniłam po
taksówkę. Facet był tu trzy minuty później. Wsiadając do taksówki podałam mu
gdzie ma mnie zawieść. Zgodził się bez problemu. Wcisnęłam telefon w jego
siedzenie żeby go tam zostawić. Chciałam być teraz sama. Po parunastu minutach
byliśmy na miejscu. Wysiadłam i zapłaciłam mu za kurs.
Las nocą był strasznie
przerażający. Wolno ruszyłam ścieżką w stronę domku. Wiedziałam że tu nikt nie
będzie mnie szukał. Bo kto wpadnie na taki pomysł że mogę być właśnie tam. Z
każdym krokiem coraz bardziej chciało mi się płakać. Czułam się samotna i
zagubiona, a do tego nikomu nie potrzebna. To w jaki sposób potraktował mnie
Harry wstrząsnęło mną do cna. Wiem że zrobił to pod wpływem emocji, ale dla
mnie to było trochę za wiele. Na
początku wszystko jest dobrze a potem takie coś. Nawet nie zauważyłam kiedy dotarłam do
werandy domku. Miałam tu wszystko czego potrzebowałam. Może nie do końca był
zadbany, ale tu właśnie się wychowałam i miałam do tego miejsca pewny
sentyment. Zanim się stąd wyprowadziłam nagromadziłam tu wiele potrzebnych
rzeczy.
Weszłam na werandę która skrzypiała
przy każdym moim kroku. Postanowiłam że jutro zajmę się jej naprawianiem.
Skierowałam się w górną część domu, która kiedyś służyła mi jako pokój.
Absolutnie nic się nie zmieniło tylko przybyło robaków, pajęczyn i kurzu.
Strzepałam pościele i rzuciłam się na miękkie łóżko. Było wygodnie. Nawet
bardziej niż mogłabym się spodziewać. Po chwili odpłynęłam.
Rano obudziły mnie promienie
wschodzącego słońca. Przeciągnęłam się i wstałam z łóżka. Czułam się jak jakiś
uciekinier. Zeszłam powoli do piwnicy i wyszperałam tam zupkę w paczce. Wzięłam
ją ze sobą i wstawiłam wodę. Na moje nieszczęście wszystkie talerze były
brudne, a woda była tylko w studni kawałek stąd. Na początku postanowiłam
pozbyć się gipsu, więc poszłam po młotek. Wiedziałam że to niebezpieczne, ale
on znacznie utrudniał mi poruszanie, a czułam że jest już dobrze. Kiedy było już po wszystkim wyszłam z wiaderkiem przed dom i skierowałam
się do studzienki. Szybko nabrałam wody i ruszyłam z powrotem do domu.
Postanowiłam że na początku umyje tym naczynia a potem szafki. Po jakiś
czterech godzinach, miałam ogarniętą część domu.
Musiałam przyznać że całkiem
nieźle mi poszło.
Nagle zdałam sobie sprawę że
musze kupić sobie nowe pościele, płyny to dezynfekcji, jedzenie i jakieś ubrania.
Poszłam do piwniczki i wysunęłam jedną z cegieł. Za nią miałam swój sejf. Były
tam pieniądze które uzbierałam w ciągu dwóch lat. Czyli całkiem sporo. Zabrałam
część ze sobą i wyciągnęłam stary stacjonarny telefon. Wykręciłam szybko numer
taksówki i wybiegłam z domu kierując się na skraj lasu.
*pare godzin później *
Stałam w kuchni wyswabadzając się
z pakunków. Trochę tego było. Schowałam jedzenie do umytej wcześniej lodówki i włączyłam ją do prądu.
Teraz do posprzątania została mi tylko góra. Podreptałam tam szybko i zabrałam
się za sprzątanie. Po paru godzinach wszystko było czyste, ubrania w szafie,
jedzenie w lodówce, woda w kranie. Teraz pozostało mi czekać na nowe drzwi
które mieli mi dowieść. Znudzona tym wszystkim, wzięłam młotek, gwoździe i
deski i ruszyłam ku schodom przy werandzie. Naprawianie ich okazało się bardzo
trudne, ale poradziłam sobie całkiem nieźle. Kiedy wbijałam ostatniego gwoździa
podjechała ciężarówka. Wysiadł z niej młody mężczyzna i uśmiechnął się do mnie
promiennie.
- Ciężko tu panią znaleźć.
- Nie wątpię. – powiedziałam i
również się uśmiechnęłam.
- Zamontujemy pani te drzwi, to
nie potrwa długo.
- Chce mi pan powiedzieć że
montowanie pięciu drzwi pójdzie wam szybko ?
Facet zaśmiał się głośno i
spojrzał na mnie takim dziwnym wzrokiem.
- Dla pani wszystko.
Muszę przyznać że zrobił na mnie
dobre wrażenie i faktycznie bardzo szybko wmontowali te drzwi. Kiedy było już
po wszystkim zapłaciłam im i poczęstowałam herbatą. Bardzo dobrze nam się
gadało ale musieli już jechać.
Siedziałam teraz na tarasie
otulona kocem z słuchawkami na uszach i
książką w ręku. Nagle oświetliły mnie światła samochodu. W przerażeniu zerwałam
się z fotela i pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je i zamknęłam z hukiem na
wszystkie zamki. Serce biło mi jak szalone. Przyparłam do drzwi całym ciałem i
w skupieniu, starając się głośno nie oddychać przysłuchiwałam się temu co zaraz
się wydarzy. Usłyszałam że ktoś stawia kroki na schodach. Ten moment sprawił że
całe moje ciało objął paraliż. Mój oddech stał się szybki i spanikowany, a w
głowie kłębiło się milion myśli. Podniosłam się lekko żeby móc spojrzeć kto
stoi za drzwiami. Jednak kiedy się zbliżyłam ktoś zaczął w nie walić. Omal
serce mi nie wyskoczyło.
* oczami Sophie *
Moje dalsze wspomnienia były mgliste. Pamiętam tylko że
zostałam przewieziona karetką do jakiegoś szpitala i tam zemdlałam. Obudziłam
się teraz czysta w świeżo wypranej koszuli i gapiłam się przed siebie, próbując
zrozumieć gdzie jestem. Otaczały mnie białe ściany a gdzieś w pomieszczeniu
słychać było piszczenie szpitalnej aparatury. Obejrzałam się niechętnie w bok i
zdałam sobie sprawę że jestem w szpitalu. Zaklnęłam pod nosem. Mimo że
wiedziałam że to nieuniknione miałam tego dość bo za każdym razem kiedy stanie
mi się coś złego, trafiam do szpitala. Widok białych ścian zaczyna mnie
przerażać. Nagle usłyszałam łomot i zobaczyłam postać Harrego wślizgującą się
do mojego pokoju.
- O nie śpisz. – powiedział przestraszony Harry – Wszystko z
tobą w porządku ?
- W jak najlepszym.
Co z Niallem ?
Harry popatrzył na mnie smutno i wzruszył ramionami.
- Wyjdzie z tego ale jest
w krytycznym stanie. – przeczesał dłonią włosy – Słuchaj … Pokłóciłem
się z Ivy. I nie mam pojęcia co zrobić. Wybiegła stąd i nigdzie nie mogę jej
znaleźć.
- Dzwoniłeś do niej ?
- Tak ale nie odbiera. Nie wiem co zrobić martwię się o nią.
Spojrzałam w jego zielone oczy. Faktycznie wypełniał je
strach.
- Wszystko będzie z nią dobrze. Radziła sobie w gorszych
sytuacjach.
Spojrzał na mnie spod przymrużonych oczu.
- Pokłóciliśmy się o to że pojawiła się w moim życiu ….
Wypuściłam z świstem powietrze z ust.
- Przegiąłeś. Wiedz że gdybym mogła wstać już byś leżał tam
martwy.
- Sam bym to sobie zrobił. Słuchaj, zależy mi na niej, a to
co powiedziałem, powiedziałem w gniewie i jest mi za to ogromnie wstyd.
- Nie mieszam się w wasze sprawy, bo każdy ma swoje życie.
Ale według mnie to wszystko zachodzi za daleko. Ona nie jest jak te wszystkie
dziewczyny które dotąd spotykałeś. Musisz jej powiedzieć kim naprawdę jesteś bo
inaczej cie znienawidzi.
Zobaczyłam w jego oczach ból, ale potem zastąpił to jak
sądzę gniew. Skinął tylko głową i wyszedł trzaskając drzwiami.
Po chwili do pokoju wszedł lekarz i zaczęły się rutynowe
pytania. Czyli nudy… Kiedy sobie poszedł szybko wstałam z łóżka, co było
ogromnym błędem bo od razu zakręciło mi się w głowie. Chwile się męczyłam zanim opuściłam mój
pokój, ale w końcu mi się udało i teraz stałam przed salą Nialla. Weszłam tam
jak burza. Szybko usiadłam koło jego łóżka i patrzyłam w jego twarz.
Wykrzywiał ją grymas bólu. Chwyciłam go za rękę i lekko uścisnęłam.
W porównaniu z jego ręką moja była gorąca. Nagle poczułam uścisk jego palców na
mojej dłoni.
- Jesteś . – zduszony szept wypełnił pomieszczenie.
Poczułam że do oczu naszły mi łzy.
- Tak. Odpoczywaj.
Niall zamknął uchylone oczy i odetchnął głęboko.
- Kiedy stąd wyjdziemy ?
Lekko ścisnęłam jego palce, a dłoń pogładziłam kciukiem.
- Już niedługo.
Wkrótce wszystko się ułoży.
Niall lekko zluzował uścisk, a potem jego dłoń wysunęła się spod mojej. Jego oddech był umiarkowany, co znaczyło że właśnie zasnął.
Wyciągnęłam telefon z kieszeni szpitalnaego szlafroka i spojrzałam na wyświetlacz. Była tam jedna wiadomość. Nadawca nieznany. Drżącymi palcami stuknęłam w wyświetlacz komórki i zobaczyłam tą samą treść co jakiś czas temu.
" To dopiero początek, złotko. Zadarłaś z niewłaściwymi ludźmi "
Dreszcz przeszedł po moim ciele, a potem moje ramiona opadły i zaczęłam szlochać.
Ktoś otworzył drzwi. Szybko otarłam łzy z oczu i spojrzałam na drobną postań która stała w drzwiach.
- Julia ? - spytałam nie wierząc że ją widzę. - To naprawdę ty ?
Moja młodsza kuzynka podbiegła do mnie i przytuliła mnie mocno.
- Jak się cieszę że żyjesz. Nawet nie wiesz co przez ciebie przechodziłam.
Julia oderwała się ode mnie żeby przyjżeć mi się dokładnie. Wtedy jej wzrok napotkał Nialla.
- Chyba sobie ze mnie jaja robisz. - powiedziała zduszonym szeptem.
* oczami Ivy *
- Ivy … - powiedział mocny głos –
To ja Harry, musimy pogadać.
Z mojego ciała uszła jakaś cześć
strachu jednak teraz pojawiło się w niej coś innego. Coś czego nie potrafiłam określić. Z
pewnością nie była to ulga.
- Odejdź stąd. – powiedziałam
załamującym się głosem.
Ta nuta trochę mnie przeraziła.
Co ja sobie w ogóle myśle, żeby mięknąć w takim momencie.
- Ivy, musimy pogadać. Poniosło
mnie, nie chciałem cię uderzyć.
Mimo że uwierzyłam w to co
powiedział, miałam do niego żal i nie zamierzałam mu tego tak łatwo wybaczać.
- Wpuścisz mnie ? – spytał
błagalnie. – Komary gryzą…
Sposób w jaki to wypowiedział
sprawił że zachciało mi się śmiać. Jednak ogarnęłam się i spojrzałam na drzwi.
Podeszłam do nich i szeroko je otwarłam. Harry stał tam z kwiatami i kubkiem
gorącej czekolady. Spojrzał na mnie i przeszedł przez próg. Zatrzasnęłam za nim
drzwi i ponownie pozamykałam na zamki. Harry nie odrywał wzroku od mojego
policzka. Na jego twarzy pojawiły się zmarszczki i niezadowolenie. Uniósł rękę
w moją stronę jednak ja się odchyliłam.
- Nie chce cie uderzyć. –
powiedział zawiedziony.
Niepewnie przesunęłam się z
powrotem. Harry uniósł swoją rękę i przyłożył mi ją do policzka. Była chłodna i
bardzo miękka.
- Bardzo boli ? – szepnął cicho.
Pokręciłam głową i odważyłam się
spojrzeć mu w oczy.
Były smutne.
- Przepraszam, naprawdę.
Skinęłam lekko głową i wyminęłam
go kierując się do kuchni. Bałam się tego co właśnie poczułam. Tyle sprzecznych
emocji w jednym dniu.
Styles usiadł przy stoliku i
obserwował każdy mój ruch.
- Co u Nialla ?
- Czuje się lepiej, ale stracił
dużo krwi i na razie jest bardzo słaby. Masz od niego pozdrowienia i od Sophie
też. Powiedziała że nie masz przyjeżdżać i że zobaczycie się u niej w domu.
Skinęłam głową i spojrzałam
intensywnie na chłopaka.
Brakowało mi go, jednak czułam
dziwną blokadę. Jakaś część mnie chciała gadać z nim normalnie, a
druga chciała się go pozbyć.
Harry na początku spuścił wzrok i
patrzył na swoje dłonie jednak potem uniósł go z powrotem i czułam że chłonie
każdą cząsteczkę mojej twarzy.
- Wiesz… - powiedział tak
niespodziewanie – musze już lecieć, nie chce ci przeszkadzać.
Popatrzyłam na niego bez wyrazu,
miałam ochotę wykrzyczeć „ Wcale mi nie
przeszkadzasz ‘’ , ale nie zrobiłam tego. Skinęłam mu tylko głową i
odprowadziłam do drzwi. Chłopak wyszedł bardzo szybko i wsiadł do samochodu.
Wyszłam na werandę i przyglądałam mu się z zrezygnowaniem. Miałam skryta
nadzieję że jednak wysiądzie z tego samochodu i wróci tu i dotrzyma mi
towarzystwa. Harry odpalił samochód. Coś
zacharczało i potem zgasł. Iskierka nadziei wstrząsnęła moim ciałem. Spróbował
drugi raz i też nic. Uśmiech już prawie wlewał się na moją twarz. Wysiadł z
samochodu rozmawiając przez telefon.
- Jak to dopiero za dwa dni ? –
spytał zdumiony. – Pan sobie chyba
żartuje, potrzebuje teraz. Gdzie jestem ? – spytał zdziwiony. – Na obrzeżach
miasta, w starym lesie. – chwila ciszy – Słucham !? Chce mi pan powiedzieć że
nie dojedziecie tu bo co ?! No chyba pan sobie żartuje… Dziękuje dobranoc.
Wściekły Styles rzucił telefon do
samochodu i spojrzał na mnie nerwowo.
- Przepraszam… Wszędzie debile.
Uśmiechnęłam się do niego lekko.
- Możesz zostać tu… -
powiedziałam cicho.
- Słucham ? – spytał zdziwiony.
- Możesz zostać tu, jutro
zadzwonimy po kogoś i tu przyjedzie. – powiedziałam głośniej.
- Jutro jest niedziela. Przyjadą
dopiero w poniedziałek.
Moje usta wygięły się w grymasie.
- Jeśli będziesz grzeczny możesz
zostać.
Harry uśmiechnął się do mnie
łobuzersko i wszedł z powrotem na taras.
- Masz tu prysznic ?
Pokręciłam głową i wskazałam
palcem na wschód.
- Tam jest mały stawek…
- O tej godzinie mam się kąpać w
jeziorku ?
- Masz coś lepszego ? – spytałam
z powątpiewaniem.
Harry uśmiechnął się do mnie
szeroko.
- Kąpie się nago. – odparł dumny
z siebie.
- Słucham ?
Nie byłam pewna czy dobrze
usłyszałam.
- I tak jest ciemno… Nic się nie
stanie.
- Jest księżyc.
- No i co z tego to jeszcze
lepiej.
Spojrzałam na niego z
politowaniem i weszłam do domu po ręczniki i świeże ubranie. Harry poszedł do
samochodu i wyciągnął z niego koszulę i jakieś spodenki. Kiedy schodziłam z
tarasu podbiegł do mnie i zrównał ze mną kroku.
- Zapowiada się na deszcz.
Spojrzałam na bezchmurne niebo i
popukałam się w czoło.
- Chyba zwariowałeś.
Dalej w ciszy szliśmy do małego
jeziorka.
Księżyc odbijał się o taflę wody,
sprawiając że jeziorko nabrało magicznego uroku. W wysokich trzcinach, można
było zobaczyć małe świetliki, które wesoło dryfowały w powietrznych
przestworzach. Lekki wiatr wprawiał w
ruch wodę co sprawiało że powstawały delikatne fale. W głębi lasu pohukiwała sowa, a gdzieś w
zaroślach kryły się żaby, które swoim rechotem tworzyły muzykę.
- Pięknie tu.
Usłyszałam za sobą zachrypnięty
głos Harrego. Spojrzałam na niego i skinęłam głową niezdolna by cokolwiek
powiedzieć.
Chłopak zaczął ściągać z siebie
ubranie, speszona tym widokiem odwróciłam wzrok i patrzyłam na wodę. Usłyszałam
szelest opadających ubrań, a potem plusk wody. Spojrzałam na chłopaka , szedł
właśnie na sam środek jeziora i stanął plecami do mnie.
- Teraz ty ! – wrzasnął.
- Jesteś nagi ? – pisnęłam
przerażona.
- Tak. No dawaj ty też spróbuj ,
obiecuje że nie będę podglądał.
Popatrzyłam na niego z
politowaniem. No chyba zwariował.
- Nie żebym cie podpuszczał, ale
sądzę że tego nie zrobisz. Mogę się nawet o to z tobą założyć. O… ugotuję ci
kolację jeśli to zrobisz a jeśli nie opowiesz mi o tym facecie.
Na chwilę skamieniałam. Teraz
decyzja stała się prosta. Szybko
zrzuciłam z siebie bieliznę i wskoczyłam do wody. Odpłynęłam na odpowiednią
odległość od chłopaka i przyglądałam mu się niepewnie. Nawet na mnie nie spojrzał, tylko z gracją
pływał sobie po jeziorku.
- Prawda że tak jest lepiej ?
Człowiek czuje się wolny.
Mimo że nie chciałam, musiałam
przyznać mu rację, choć jest uczucie niepewności, człowiek naprawdę czuje się
lepiej. Pływaliśmy tak sobie kiedy nagle zaczął padać deszcz. Spadła na nas
ściana wody. Przez nią nie widziałam Harrego i miałam wrażenie że utknęłam w
martwym punkcie. Postanowiłam się wrócę tą samą drogą którą tu przypłynęłam.
Kiedy się odwracałam przede mną wynurzył się Harry. Jego oczy były szczelnie
zamknięte, a włosy przylegały mu do twarzy.
- Kiedyś miałem takie marzenie… -
powiedział i jednocześnie przeczesał sobie włosy tak żeby nie wpadały mu na
twarz.
- Dobra wal, pomogę ci je
spełnić.
Nasze twarze dzieliło tylko kilka
centymetrów. Czułam łagodny zapach jego skóry.
Krople deszczu miękko opadały na jego skórę i spływały wolno po
policzku. Harry patrzył mnie głęboko w oczy i nagle ni stąd ni zowąd przysunął
się do mnie i jego wargi musnęły moje usta. Było to jak muśnięcie skrzydłami
motyla. Odsunęłam się od niego i spojrzałam w jego rozżarzone oczy.
- Przepraszam.
Po czym zniknął gdzieś pod wodą
odpływając do brzegu. Mimowolnie uniosłam rękę do ust i dotknęłam tego miejsca
na którym jego usta wycisnęły ślad. Uśmiechnęłam się do siebie i również
zaczęłam płynąć ku brzegowi. Kiedy tam
dotarłam nie było po nim śladu. Wyskoczyłam szybko z wody, wytarłam się i
zarzuciłam na siebie ubranie. Deszcz wciąż padał, tylko że teraz nie czuło go
się tak bardzo, ponieważ byłam ukryta pod baldachimem z liści. Patrzyłam na
wodę z tęsknotą. Krople deszczu obijały się o taflę wody, powodując cichutkie
pluskanie. Poczułam za sobą czyjąś obecność. Wiedziałam że to Harry, bowiem
poznawałam go już po zapachu. Odwróciłam się do niego i uśmiechnęłam się
szeroko. Skinął mi głową w kierunku domu i ruszyliśmy wolno ścieżką. W pewnym
momencie Harremu poślizgnęła się noga i runął do przodu na mnie. Czułam na
plecach jego ciężar który zaburzył moją równowagę. Zdążyłam upaść na bok, a
Harry spadł koło mnie.
Jego blada twarz umazana była
błotem. Od razu zaczęłam się śmiać. On, podniósł zabłoconą rękę i przejechał mi
nią po twarzy. Skrzywiłam się i pisnęłam , podnosząc się na nogi. Wrzuciłam się
na Harrego przygważdzając go swoim ciężarem do ziemi. Na początku zaczęłam od
wysmarowania mu włosów. Szarpał się jak najęty. Kiedy ułożyłam mu modern błotną
fryzurę, dopiero wtedy udało mu się mnie zrzucić.
- Trzeba było tego nie zaczynać.
– wrzasnął w bojowym okrzyku.
Rozsmarował mi błoto na szyi i na
koszulce, tak że wpadło mi do stanika brudząc piersi, nawet trochę wpadło mi do
buzi. Harry wstał ze mnie i dumny z obrotu sprawy przyglądał mi się z
wyższością. Próbowałam kopnąć go w kolano, ale on był szybszy i złapał moją
nogę po czym zaczął mnie targać przez tą brudną ścieżkę.
- Jesteś idiotą.
Usłyszałam jego zachrypnięty
śmiech, a potem obdarzył mnie spojrzeniem swoich zielonych oczu.
- Całą mnie pobrudzisz ! –
wrzasnęłam wściekła.
Miałam na sobie nowa koszulkę i
moje ulubione spodnie.
- Trudno. Kupię ci nową.
- To naprawdę pocieszające.
Kiedy dotarliśmy do domku puścił
mnie i zadowolony z siebie ruszył w stronę studni z wężem. Rozłożył go i
odkręcił kran. Woda powoli zaczęła sączyć się na ziemie. Harry przystawił głowę
do końcówki węża i opłukał sobie twarz i włosy, potem spojrzał znacząco na
mnie. Wstałam mozolnie z ziemi i podeszłam do chłopaka. W momencie kiedy
lodowata woda zetknęła się z moim ciałem, pisnęłam i odskoczyłam. Harry z
szczęśliwą miną zaczął mnie gonić. Uciekałam jak najszybciej mogłam jednak
pojedyncze krople i tak stykały się z moją skórą. W pewnym momencie wąż
skończył się Harremu a on pod wpływem szybkości poleciał do tyłu i upadł na
plecy. Zaczęłam się głośno śmiać. Jednak zielonooki w ogóle się nie poruszał.
Lekko przestraszona podeszłam do niego i kucnęłam. Nagle Harry złapał mnie za
ramiona i przydusił do ziemi przygniatając mnie swoim ciężarem.
- Mam cię. – powiedział tak
zmysłowo że prawie tam odpłynęłam.
Jego twarz zadziwiająco szybko
zaczęła zbliżać się do mojej. Wyszarpnęłam rękę i sięgnęłam po wąż z którego płynęła
woda i skierowałam w stronę twarzy Harrego. Odsunął się zaskoczony i zaczął się
śmiać.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Tak wiem że zrypałam sprawę jeśli chodzi o oczami Sophie, ale naprawie to. Ostatnio nie wiedziałam co mam do niej wymyślić, ale teraz mam aż za dużo pomysłów. Więc może niedługo zobaczycie kolejny rozdział. Kocham was ♥
super ja zwykle. czasem każdy ma taką blokadę :D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam i zapraszam do mnie nazawszez5hlopcami.blogspot.com
// PATKA STYLES
Usuńnaprawde niezły rozdział :) czekam na kolejny, pozdrawiam Sisi :3
OdpowiedzUsuńŚwietneeee <3 Kocham Cie tesz :3 XDD
OdpowiedzUsuńZałożyłam bloga ze spisem Fan Fiction o One Direction, na którym mam zamiar umieszczać reklamy blogów. Może i ty być chciała żeby twoje opowiadanie znalazło się na tej liście? Wystarczy że prześlesz mi krótki opis swojej historii, zresztą wszystko jest w regulaminie. Pomyślałam że taki blog ułatwił by sprawę autorom w rozpowszechnieniu opowiadania i jak i czytelnikom którzy chcą znaleźć jakieś ciekawe opowiadanie. Zapraszam na : http://onedirectionfanfictionslist.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńjak dawno mnie tu nie było co ? Pamiętasz mnie jeszcze ? hehe ;p rozdział jest inspirujący jak przy okazji wszystkie :) nic dodać nic ująć :D
OdpowiedzUsuńŚwietny! Dawaj następny ;D
OdpowiedzUsuńmusisz pisać dalej a w przeciwnym razie wybuchnę krzykiem ;) to jest zajebiste!!!!!
OdpowiedzUsuń