* oczami Ivy *
Zamknęłam cicho drzwi i ponownie usiadłam na sedes. Któryś z
nich odkręcił kran i zaczął myć ręce.
- Jak to nie ma jej w pokoju ? – powiedział przestraszony
Niall.
Doktor zaśmiał się cicho.
- Nie znasz człowieku tej dziewczyny… Niezłe ziółko. – woda
przestała szumieć a w ruch poszedł papier – Już tyle razy uciekała że nie
zliczysz.
- To dlaczego jej nie pilnowaliście ?
- Nie ma sensu. Jest sprytna.
- No przecież nawet ślepy zauważył by dziewczynę z nogą w
gipsie. – wykrzyknął chłopak.
- Proszę się nie unosić. Na nic to się nie zda. Na pana
miejscu pojechał bym do domu. Poinformujemy pana jeśli ją znajdziemy. Pewnie
będzie siedzieć u swojego chłopaka. Zaraz tam pojadę i ją sprowadzę.
Łza wolno stoczyła się po moim policzku.
Usłyszałam że drzwi się zamykają i w łazience zrobiło się
cicho. Odchyliłam je lekko i podskakując ruszyłam w stronę umywalki. Moja twarz była cała czerwona, a oczy
podpuchnięte. Za ucha wysunął się kosmyk niesfornych włosów. Rozpuściłam je i
pozwoliłam im luźno opadać na plecy. Przemyłam twarz zimną wodą i przyłożyłam
do niej pęk ręczników. Kiedy była już dokładnie osuszona spojrzałam na moje
nogi. Nie był to przyjemny widok więc
szybko odwróciłam wzrok i ruszyłam w stronę drzwi.
Na korytarzu znowu było pusto. Jednak jakoś nie przekonywało mnie to do tego
żeby wyjść. Bo zaraz ktoś mógł się pojawić. Odczekałam więc pięć sekund i
ruszyłam przez korytarz najszybciej jak potrafiłam. Dotarłam do windy i nerwowo
wduszałam guzik. Kiedy winda nadjechała odetchnęłam z ulgą i do niej wsiadłam.
Na szczęście była w niej tylko jedna staruszka. Spojrzała na mnie z troską i
spytała czy chce pożyczyć kulę.
- Naprawdę ? – spytałam zdziwiona.
Kobieta pokiwała głową.
- Nie będzie mi potrzebna.
Podeszłam do niej i mocno ją przytuliłam. Kobieta wydała się
zdziwiona, ale uśmiechnęła się szeroko.
Kiedy drzwi windy się otwarły. Szło mi się trochę lepiej. Wychodząc
na dwór, zobaczyłam tego blondyna jak wysiadał ze swojego samochodu i skierował
się do Tesco. Wykorzystałam wiec tą szansę i ruszyłam w stronę jego samochodu.
Drzwi okazały się zamknięte. Wysunęłam wsuwkę z kieszeni. Szybko wsunęłam ją do
zamka i zaczęłam się z nim mocować. Dokładnie wiedziałam co i jak zrobić. Lata
praktyki robiły swoje. Kiedy zamek puścił wsiadłam na tylne siedzenie do jego
samochodu i zakryłam się kocem. Trochę
nieprzyjemna pozycja zważając na moją nogę, ale musiałam sobie poradzić.
Chłopak wrócił jakieś pięć minut później trzymając w ręce
torbę z jedzeniem . Wrzucił ją na
siedzenie pasażera, włączył radio , zapił pasy i włączył silnik. Powoli
wyjechał z parkingu, a potem zaczął pędzić jak szalony. Nim się zorientowałam
wyjechaliśmy z miasta i jechaliśmy po nieznanej mi drodze.
Mój kręgosłup zaczynał prosić się o rozprostowanie.
Wyprostowałam się delikatnie, ale to i tak nic nie dało. Wychyliłam się lekko i
spojrzałam przez okno… Byliśmy w Londynie… Na pewno nie będzie mu się chciało
mnie odwieźć. Podniosłam się powoli i spojrzałam na chłopaka w lusterku.
- Dokąd jedziemy ?
Chłopak wrzasnął i skręcił kierownicą w bok. Omal nie
wjechaliśmy w wielką ciężarówkę. Niall
zatrzymał się na uboczu i wysiadł z samochodu. Zaczął nerwowo chodzić przed
maską samochodu. Poszłam za jego przykładem i również wysiadłam. Stanęłam koło samochodu
i spoglądałam na niego niepewnie.
- Czy ty się na mnie uwzięłaś ? Dlaczego ja ? – spytał
nerwowo potrząsając głową.
- To był przypadek, byłeś jedyną osobą która by mnie stamtąd
wyciągnęła.
- Odwiozę cię do szpitala.
- Co ?! – wrzasnęłam przestraszona. – Nie, nie zrobisz mi
tego.
- Dlaczego nie ?
- Nie ważne. Jeśli nie chcesz mi pomóc pójdę sama.
Wyciągnęłam kulę spod siedzenia i wolno podskakując ruszyłam
w kierunku jezdni. Usłyszałam że Niall uderza ręką w samochód i biegnie w moją
stronę.
- Zaczekaj. Zabiorę cię do mojego lekarza. Nie będzie
zadawać pytań. A potem odwiozę cię do domu. Okey ?
Odwróciłam się w jego stronę niechętnie i skinęłam głową. Wsiedliśmy do samochodu i
dalszą trase pokonaliśmy w milczeniu. Nikt się do nikogo nie odzywał, co nawet
było mi na rękę bo nie miałam siły otwierać buzi. Niall był niespokojny, mocno
ściskał kierownice i od czasu do czasu się wiercił.
- Tak właściwie nic o tobie nie wiem…
- I nie chcesz wiedzieć, uwierz mi.
- Ja jednak spróbuje. Skąd jesteś ?
Odwróciłam powoli głowę w stronę okna i oparłam ją o zimną
szybę.
- Z daleka. – powiedziałam cicho.
Bo co miałam mu powiedzieć że nie wiem skąd jestem ? Że nie
znam moich rodziców, bo mnie porzucili jak byłam mała… Nic o sobie nie
wiedziałam. Przynajmniej nie z czasów dzieciństwa.
- Ja jestem z Irlandii. – powiedział to z dumą w głosie.
- Aaa… To wasza drużyna była taka słaba na Euro ?
To miał być tylko żart, ale Niall wziął to sobie głęboko do
serca.
- Jak możesz ? Nasza drużyna wcale nie jest taka zła.
Zaśmiałam się cicho.
- Okey, tylko żartowałam.
Niall najwyraźniej olał moje przeprosiny bo nie spoglądał w
moja stronę tylko jechał cały czas przed siebie. Po paru minutach zaparkowaliśmy przed wielkim
szpitalem. Chłopak wykonał jeden
telefon, a potem już za chwile przy moich drzwiach stał wózek.
- To miała być robota po cichu… - powiedziałam do Nialla.
Chłopak wzruszył ramionami. Sanitariusz wsadził mnie na
wózek i zaczął pchać w kierunku szpitala. Niall z ociąganiem ruszył za nami.
Kiedy przechodziliśmy przez korytarz wszyscy zaczęli gapić się na Nialla a
potem na mnie . On uśmiechnął się do paru osób i nawet przytulił taką małą
dziewczynkę która się na niego rzuciła. Patrzyłam na to wszystko zdziwiona ale
nic nie powiedziałam. W końcu wprowadzono mnie do małego pomieszczenia z jednym
łóżkiem. Usiadłam na nie i odetchnęłam z ulgą.
- Będziesz musiał iść do sklepu kupić jej piżamę… Nie może w
tym siedzieć. – powiedział wolno
sanitariusz.
- Ja ? – spytał zdziwiony Niall.
Sanitariusz pokiwał głową i wyszedł z pokoju.
- Kup mi po prostu jakąś luźna koszulkę i spodnie od dresu.
Oddam ci pieniądze.
Niall nic nie mówiąc wyszedł z pokoju. Zostałam sama z moimi
czterema ścianami, łóżkiem i telewizorem.
* oczami Sophie *
Sophie wolno krążyła po kuchni i obgryzała paznokcie z
nerwów. W lewej dłoni trzymała telefon i czekała aż w końcu zadzwoni. Jakiś
czas temu rozmawiała z Davidem i dowiedziała się że się rozstali a Ivy wybiegła
z domu i zabrała jego motocykl. To nie wróżyło niczego dobrego, zważając na to
że Ivy lubiła szybko jeździć. Pewnie wpadła pod jakiś samochód i teraz leży w
jakimś szpitalu. Zadzwoniłam już wszędzie, ale każdy kazał mi czekać. Odłożyłam
telefon na blat stołu i nerwowo zaczesałam włosy do tyłu. Zarzuciłam na ramiona
kurtkę i wsunęłam stare adidasy. Biorąc telefon do ręki skierowałam się do
samochodu. Kiedy przekraczałam próg domu, z telefonu wydobyła się znana mi
melodyjka. Spojrzałam na wyświetlacz. Na sekundę zastanawiałam się czy odebrać,
jednak postanowiłam że to zrobię, bo on może coś wiedzieć.
- Doktor Bruel – syknęłam do słuchawki.
- Sophie… - wypowiedział moje imię z niesmakiem – Nie będę
ci mówił jak miło cię słyszeć. Gdzie jest Ivy ?
- To samo pytanie miałam zadać panu ja.
- Uciekła ze szpitala. – powiedział doktor poważnie.
- Na jej miejscu też bym to zrobiła – powiedziałam cicho.
- Słucham ?
- Mówie że nic nie wiem. Nie kontaktowała się ze mną. Nie ma
jej u Davida ?
- Niestety nie.
Mówiąc to rozłączył się i zakończył tą niezmiernie ciekawą
rozmowę. Wsunęłam telefon do kieszeni i ruszyłam wolno do samochodu.
Doktor Bruel był moim ojczymem. Nienawidziłam go od kiedy
pierwszy raz pokazał się w moim domu. Po części zniszczył moją rodzinę. Ivy też
go nie lubiła, jednak w pewien sposób starała się tego nie okazywać. Prawdopodobnie
nie lubiła go ze względu na mnie.
Przyjaźniliśmy się już od tak dawna. Zawsze potrafiła mnie
rozśmieszyć i lubiłam z nią spędzać czas. Odpaliłam samochód i wrzuciłam gaz.
Był jeszcze jeden szpital w którym mogła się znajdować. Londyn, na
przedmieściach. Dość ekskluzywny ale najlepsza opieka medyczna. Wyciągnęłam
telefon i wykręciłam numer. W słuchawce zabrzęczał mi przesłodzony głosik
sekretarki.
- Dzień dobry, jestem siostrą Ivy Dion. Chciałam bym się
dowiedzieć czy została w ostatnim czasie przyjęta do waszego szpitala.
- Proszę chwileczkę zaczekać.
Westchnęłam podirytowana. Usłyszałam szelest kartek i po
chwili pielęgniarka podniosła słuchawkę do ucha.
- Tak jest tu.
Ulga i radość. To poczułam po tych trzech słowach. Miałam
ochotę piszczeć z radości.
- Jaki jest jej stan
?
- Dwa złamane żebra i lewa noga.
Syknęłam cicho.
- Dziękuje za informacje. Do widzenia.
Rozłączyłam się zanim pielęgniarka zdążyła cokolwiek
powiedzieć. Teraz prułam z maksymalną prędkością do szpitala. Po drodze wstąpiłam do sklepu i
kupiłam jej dużo jedzenia i gazety. Kiedy wchodziłam do samochodu spojrzałam na
niebo. Zrobiło się granatowe i gdzie nie gdzie słychać było grzmoty. Ten dzień
był beznadziejny. Westchnęłam ciężko i wsiadłam do samochodu. Nie przejechałam
nawet kilometra a deszcz zaczął padać. Włączyłam wycieraczki i jechałam dalej.
Droga była spokojna. Jechało mi się nawet dobrze dopóki jakiś facet nie
wyskoczył mi przed samochód. Zahamowałam gwałtownie ślizgając się na śliskiej
drodze. Kiedy samochód się zatrzymał z przerażeniem patrzyłam się w zielone oczy
chłopaka. Powoli wyszłam z samochodu.
- Wszystko okey ?
- Taak. Mogła byś mnie podrzucić do szpitala ? Jade do
kumpla a samochód mi nawalił.
Wypuściłam powietrze z ulgi.
- Boże człowieku… Ale mnie wystraszyłeś. Wsiadaj.
Wsiedliśmy do samochodu. Podałam mu chusteczki żeby się
osuszył. Uśmiechnął się do mnie błyskając równymi, białymi zębami .
- Jestem Harry.
- Sophie. – powiedziałam niepewnie – Co jest z twoim kumplem
?
- Tak właściwie to nic, ale potrącił jedną dziewczynę i jest
kłębkiem nerwów. Jade go wesprzeć. No właśnie… Moglibyśmy wskoczyć do sklepu po
jedzenie dla niego ?
- Wiesz jak ta dziewczyna ma na imię ?
- Nie mam pojęcia. Ale strasznie się przejął i zdecydował
się że musi jej pilnować.
- Dobra zabiorę cię do sklepu, tylko szybko.
Harry wypadł z samochodu i biegiem ruszył w stronę sklepu.
Nerwowo uderzałam palcami w kierownicę. Za jakieś dziesięć
minut będę na miejscu. I nie wiem co zrobię tej dziewczynie… Czy ją zabije czy
przytulę. Jak wyzdrowieje wleje jej trochę oleju do tej głowy.
Harry wrócił po jakiejś chwili obładowany sprawunkami.
- Zwariowałeś ? – pisnęłam
- Tak, też sądzę że to dla niego za mało. Nawet nie wiesz
ile on pożera. A jest na głodzie od rana, więc muszę o niego zadbać.
- Jak on ma w ogóle na imię ?
- Niall i jest Irlandczykiem.
Uśmiechnęłam się do siebie. Niall, nawet fajne imię.
- Jaki kierunek obrałaś ? Chodzi mi o naukę.
- Gastronomia. A ty ?
- Jestem piosenkarzem.
Zawstydziłam się.
- Oh, przepraszam. Chyba nie znam żadnej twojej piosenki…
- Nie jestem urażony.
Dalej jechaliśmy w milczeniu. Kiedy dotarliśmy do szpitala
Harry chciał się już ze mną żegnać.
- Idę z tobą. Leży tu moja przyjaciółka.
Harry uśmiechnął się szeroko i razem ruszyliśmy w stronę
recepcji. Pielęgniarka pokierowała nas do tego samego pokoju, co było nieco
dziwne. Ale pomyślałam że pewnie leży tam więcej osób. Kiedy dotarliśmy na
miejsce zobaczyłam Ivy leżącą na
poduszkach. Podeszłam do niej wolno i z ulgą usiadłam przy łóżku. Spojrzałam na
Harrego. Gapił się na nią jak zaczarowany. Po chwili jakby zorientował się że
na niego patrzę otrząsnął się i rozejrzał po pokoju.
- To ja was zostawię i poszukam Nialla.
Pokiwałam mu głową i spojrzałam z powrotem na Ivy. Miała
delikatnie przetarty policzek i dość głęboką ranę na czole, a jej ręce były w niektórych miejscach
pozdzierane. Oparłam głowę na boku jej łóżka i całe napięcie zaczęło wolno
uchodzić z mojego ciała. Usłyszałam że ktoś wchodzi do Sali. Uniosłam głowę do góry i zobaczyłam
doktora, pielęgniarki, Harrego i Irlandczyka… Miał lekko podpuchnięte i
przekrwione oczy, skupiony wyraz twarzy, blond włosy rozrzucone na wszystkie
strony, niebieskie, magnetyczne oczy i niewiele piegów na twarzy. Odwróciłam
ostrożnie wzrok, bo poczułam że na mnie patrzy.
- Pani z rodziny ?
Drgnęłam zdziwiona.
- Jestem jej przyjaciółką.
- Niestety będę musiał panią poprosić o wyjście. Mogą ją
odwiedzać wyłącznie członkowie rodziny.
- Jestem dla niej jak rodzina.
- Cóż, skontaktujemy się z panią. Mogła by mi pani podać
numer do jej rodziców?
- Pan nie rozumie – powiedziałam bardzo wolno – Jestem jej
jedyną rodziną.
Śmiało spojrzałam w jego oczy. Zobaczyłam że się speszył.
- Przepraszam… Ale tu są takie wymogi. Po prostu niech pani
mówi że jest jej siostrą.
- Oczywiście.
Ivy wolno otworzyła oczy. Spojrzała na doktora i potem na
mnie.
* oczami Ivy *
Kiedy się obudziłam zobaczyłam patrzącą na mnie
Sophie.
- Sophie. – szepnęłam ze łzami w oczach. – Przepraszam. Tak
strasznie mi przykro. – powiedziałam skruszona.
- Hej, mała. Wszystko będzie dobrze. Żyjesz i tylko to się
liczy.
Wtuliłam się lekko w moją przyjaciółkę.
Ktoś chrząknął. Sophie oderwała się ode mnie i spojrzała na
doktora, poszłam za jej przykładem.
- Chłopcze… Kupiłeś to o co cię prosiłem ?
Niall posłusznie skinął głową i podał doktorowi torbę.
- Ivy pójdziesz się ubrać i umyć… Przygotuj się do wstępnych
badań.
Skinęłam mu głową. Po czym wolno zsunęłam się z łóżka.
Sophie stanęła obok mnie i podała mi ramię. Razem ruszyłyśmy w stronę łazienki.
Droga była ciężka do pokonania ale daliśmy radę. Kiedy w końcu tam dotarliśmy
usiadłam na mały taborecik i odetchnęłam z ulgą.
- Umyjemy ci tylko włosy i twarz. – zdecydowała Sophie.
Wolno pokiwałam głową i nachyliłam się nad umywalką. Ciepła
woda spływała po moich długich włosach. Sophie nalała na nie szampon i zaczęła
się ostrożnie myć.
- Nie masz żadnego urazu głowy, prawda ?
- Bruel nic takiego nie stwierdził… - powiedziałam wolno. –
Jak mama ?
Palce Sophie na chwilę skamieniały, a potem nerwowo zaczęły
szorować moją głowę. Trochę bolało, ale się nie odzywałam.
- Bez zmian. Zapatrzona w Bruela jak w obrazek.
- Przykro mi.
- Mi też.
Kiedy Moje włosy były już opłukane i wysuszone włożyłam na
siebie koszulkę którą kupił mi Niall. Miała być luźna, ale nie aż tak…Ale
chociaż spodnie były dobre. Tamte ubrania wrzuciliśmy do kosza na śmieci bo
były już do niczego. Sophie znowu wzięła mnie pod ramie i ruszyliśmy do pokoju.
Wolno posuwaliśmy się do przodu.
- Jesteś jak ślimak. – zaśmiała się przyjaciółka.
- I ty mi to mówisz.
Obie wybuchłyśmy niepohamowanym śmiechem. Tak naprawdę to
nie wiem dlaczego się śmiałyśmy. Ale cieszyłam się ze była tu ze mną. Po paru
minutach dotarliśmy do pokoju. Doktor już na mnie czekał. Wyprosił wszystkich z
pokoju i zaczął mi zadawać dłuuugie i męczące pytania. Stwierdził że poleżę tu
z jakiś tydzień. Nie za bardzo mi się to
uśmiechało… Ale powiedział że nie mam z nim dyskutować. Dlaczego doktorzy muszą
być tacy wredni… Kiedy skończył swoją głupią ankietę, zabrał się do badania
mojej nogi.
- Bardzo boli ?
- Właściwie to nic nie czuje…
- Musimy wsadzić ją w gips.
- Czy to konieczne ?
- Tak.
Po jakimś czasie na mojej nodze zasychał śmierdzący gips. Doktor uśmiechnął się do mnie promiennie po czym zabrał Sophie i Nialla na korytarz.
Z radością opadłam na miękkie poduszki i wzięłam do ręki
soczek w kartoniku. Zaczęłam go sobie powolnie sączyć, kiedy do pokoju wszedł
chłopak o kręconych włosach i zielonych oczach. Odruchowo sięgnęłam po kołdrę i
przykryłam się po samą brodę.
No
to mamy rozdział 2. Ten jest dłuższy niż poprzedni. Mam
nadzieje że to wam nie przeszkadza i że sie wam spodoba. xD Jutro mam sprawdzian z Syzyfowych prac, a dopiero teraz zaczęłam to czytać ^^ Będziecie trzymać za mnie kciuki ? :P
Paaa
Paaa
Hahahahahahahah uwielbiam cię Kasia ! ♥
OdpowiedzUsuńImagin również *.*
Booże już chcę kolejny rozdział ! : D
powodzenia na sprawdzianie!!! Fajnie, że ten rozdział jest taki długi z niecierpliwością czekam na następny :D:D:D
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział. :)
OdpowiedzUsuńOmomo ziom boskieee <3
OdpowiedzUsuńFajny, dzieje sie :D Ale, że Hazza do Ivy? Nie, Horan, Horan i jeszcze raz Horan! :D
OdpowiedzUsuńCzekam na next i zapraszam do siebie: iamhorangirl.blogspot.com
Fajny i daj lepiej żeby Ivy była z Niall'em, bo do Hazzy chyba nie pasuje :-/
OdpowiedzUsuńhttp://imaginyonialluhoranie.blogspot.com/
OdpowiedzUsuńSuper. Czekam na next:P
OdpowiedzUsuńZajebiste :D Powodzenia XD sorki że nie komentowałem i nie czytałem waszych postów, ale niestety leżę już od prawie 2 tygodni w szpitalu i dziś dopiero dostałem laptopa. Życie jest brutalne :P
OdpowiedzUsuń